Odległość




Piasek, po którym stąpamy

drwi z nas okrutnie,

wabi chichotliwie,

szydzi zapraszająco…

Przeto uciekamy.

W płoche rozrywki,

w codzienne czynności,

w próżne modlitwy,

w gromkie salwy śmiechu

i w toasty za zdrowie…




Podpisujemy pakt

z rzeczywistością,

przymierze muchy z lepem,

sojusz zająca z wnykami.

Zawieramy alians

nadziei z iluzją.

A gdy zewsząd nadciąga

bezkształtna nijakość

bez oporu parafujemy

akt kapitulacji.



Zapomnieć. Nie pamiętać,

że przyszliśmy tutaj

z bezkresu i z bezczasu

i że tam wrócimy.



Nie pamiętać. Zapomnieć,

że wszystko, co mamy

przyjdzie nam kiedyś

zdeponować w ziemi,

tym najbardziej

niewypłacalnym z banków.



Zapomnieć. Nie pamiętać,

że ów węzeł, którym

nam w chwili narodzin

splątano pępowinę

jest węzłem gordyjskim.



Nie pamiętać. Zapomnieć

o wszystkim, co ważne,

prawdzie, pięknie, przyjaźni,

zapomnieć o wierze,

nadziei i miłości.



Są tuż, tuż, dosłownie

na wyciągnięcie ręki.

Możemy po nie sięgnąć,

a boimy się nawet

wymówić ich imiona.



Uciekamy wzrokiem

od innych i od siebie,

chociaż tutaj, na tym

najwspanialszym ze światów

czujemy się tak obco,

niepewnie, samotnie.



Dlatego podejdźmy

do siebie trochę bliżej.

Bliżej….

Jeszcze bardziej.

O, tak.

Tak jest lepiej.